Symulacja prawdziwego życia, czyli gra The Sims zaczyna trzecią dekadę istnienia. Wraz z nią dorastali zarówno gracze, jak i wirtualne postaci. Niejednokrotnie w życiu zarówno jednych, jak i drugich miały miejsce dziwne wydarzenia. W ciągu dwudziestu lat od premiery gra The Sims zdążyła zyskać status kultowej pozycji, zdobywając wielbicieli na całym świecie.
Fenomen The Sims
Świat odkrył grę zaraz po premierze, która miała miejsce w 2000 roku. Komputerowa symulacja perfekcyjnego życia trafiła w gusta odbiorców. Zachwyt wzbudzały zarówno cztery podstawowe części, jak i spin offy, aplikacje oraz liczne mody do the Sims 4. Jednym z powodów tak oszałamiającego powodzenia gry jest fakt, że rozgrywka nie ma żadnego zdefiniowanego celu. Zadaniem gracza jest stworzenie Sima, czyli wirtualnego człowieka, który funkcjonuje we własnym domu. Musi organizować mu czas, pomagać w rozwoju, wysyłać do pracy, znajdować rozrywki i tak kierować życiem Sima, by jego pasek szczęścia nie spadł poniżej poziomu, w którym Sim popada w depresję. Dzięki temu, że gracz nie ma żadnego wytyczonego celu, potencjalnie rozgrywka może toczyć się w nieskończoność. Tym bardziej że każdy nowy dodatek, który ukazał się na rynku, zwiększa możliwości gracza. Od momentu premiery, gra sprzedała się w blisko siedemnastu milionach kopii na całym świecie.
The Sims i dziwne wydarzenia
Owszem, The Sims może być (i w większości przypadków jest) fajną grą, w której karmi się psa, wyjeżdża do pracy czy buduje domek z ogródkiem. Ale fantazja (i złowieszcze instynkty graczy) często idą dużo dalej. I tak na stronach internetowych dzielą się oni pomysłami, w jaki sposób skutecznie uśmiercić Sima. Wśród najpopularniejszych metod jest utopienie Sima w basenie, ale może to być również podpalenie go lub zamurowanie w ścianie oraz zamykanie w niewielkich pomieszczeniach. Gracze nasyłają na swoje Simy duchy, które straszą ich na śmierć albo więzią w labiryncie. Znana jest historia z The Sims 3, w której Sim był bez przerwy okradany przez jednego z sąsiadów. Gracz rozpoznał wśród nich sprawcę i zaprzyjaźnił się z nim. Przyjaźń rozkwitła na tyle, że włamywacz wprowadził się do mieszkania swojej niedawnej ofiary. I tyle go widziano. Tam czekała już bowiem na niego wymurowana piwnica bez okien i zgniłe hot dogi, którymi był karmiony. Trzeba przyznać, że finezja graczy przekracza czasem wyobraźnię twórców gry. W podobnym tonie wybrzmiewa opowieść o Simie, który najpierw zapraszał bliskich i znajomych do siebie, a później zamykał ich w piwnicy. Tam karmił swoich więźniów, dbał o nich i rozmawiał z każdym oddzielnie. Po jakimś czasie niektórzy z przymusowych lokatorów byli mu wiernie oddani, a inni dawali się namówić nawet na epizod erotyczny. Krótko mówiąc, gracz stworzył sobie sektę, którą kierował jego Sim. Tego rodzaju historii, znacznie poszerzających możliwości podstawowej rozgrywki jest zdecydowanie więcej, ale wniosek z nich jest tylko jeden. Najlepiej unikać sytuacji, kiedy to człowiek ma być stwórcą dla innych oraz panem ich życia i śmierci. Niemal natychmiast prowadzi to do niebezpiecznych nadużyć.